PaĹstwo Polskie zachowaĹo siÄ jak kretyn, ktĂłry wiedziaĹ, Ĺźe ma dziurawy dach, ale przez caĹe lato nie chciaĹo mu siÄ go zaĹataÄ - bo po co siÄ za to braÄ, skoro sĹonko tak Ĺadnie Ĺwieci. A teraz zaciÄ gnÄĹo siÄ na burzÄ i kretyn nie potrafi wymyĹliÄ nic lepszego niĹź gĹupkowate pocieszanie siÄ: moĹźe przejdzie bokiem, moĹźe przejdzie bokiem?
Maz chodzil po pokoju, szarpiac wlosy na glowie obiema rekami.
- Na pokaz, na pokaz... - pomrukiwal. - Co? Na pokaz...? Czekaj, dlaczego na pokaz?
- Coraz bardziej mi sie wydaje, ze to nie dla ciebie i dla mnie ta maskarada, tylko dla kogos innego. Na co on ci kladl nacisk? zeby jezdzic razem do Ziemianskiego i zebys sie wyglupial w samochodzie. Cos robil w lodzi?
- Nic, zlozylem zamowienie na tafte. Moglem wyslac poczta, ale kazal mi jechac i poogladac...
- No widzisz. A mnie kazali latac na spacery. I robic zakupy. Ktos musial nas widziec...
- Zagladal ci kto w zeby na tych spacerach?
- Nie wiem. Ale debil mi patrzyl na rece... A za kazdym razem, jak jechalismy do Ziemianskiego, ktos tam sie petal. Raz taksowka z pijakiem, raz facet na motorze...
Maz zatrzymal sie przy stole, wypil resztke kawy, popatrzyl na mnie roztargnionym wzrokiem i znow zaczal chodzic.