Anna Ramirez przecierała oczy ze zdumienia, kiedy znalazła wszystkie swoje rzeczy na trawniku przed domem. Jeszcze większe zdumienie wzbudził mężczyzna, który kazał jej się z niego wynosić. Okazało się, że bank popełnił poważny błąd i przez pomyłkę wystawił jej nieruchomość na licytację.
Maz chodzil po pokoju, szarpiac wlosy na glowie obiema rekami.
- Na pokaz, na pokaz... - pomrukiwal. - Co? Na pokaz...? Czekaj, dlaczego na pokaz?
- Coraz bardziej mi sie wydaje, ze to nie dla ciebie i dla mnie ta maskarada, tylko dla kogos innego. Na co on ci kladl nacisk? zeby jezdzic razem do Ziemianskiego i zebys sie wyglupial w samochodzie. Cos robil w lodzi?
- Nic, zlozylem zamowienie na tafte. Moglem wyslac poczta, ale kazal mi jechac i poogladac...
- No widzisz. A mnie kazali latac na spacery. I robic zakupy. Ktos musial nas widziec...